
Po ostatniej sesji rady miasta pojawiło się wiele głosów, jakoby miasto zrezygnowało z budowy nowej hali sportowo-widowiskowej przy ul. Witosa. Zdecydowanie zaprzecza temu w rozmowie z nami prezydent Ostrołęki Janusz Kotowski „Mamy rozpoczętą budowę stacji segregacji odpadów i tam włożyliśmy 25 mln zł. Kiedy te pieniądze wrócą, wtedy zaczniemy prace przy hali, którą sfinansujemy także z tych środków” – tłumaczy prezydent.
Za dorosły na takie bajki
Sesja rady miasta, podczas której wprowadzono wiele zmian do budżetu, odbyła się 15 listopada. Radni podjęli wtedy m.in. uchwałę w sprawie zmiany uchwały budżetowej na 2013 rok, co wymagało przesunięcia w czasie inwestowania w nową halę oraz zmniejszenia zaangażowania finansowego miasta w budowę Muzeum Żołnierzy Wyklętych.
Jak jednak podkreśla prezydent Janusz Kotowski, decyzje radnych nie są żadną przeszkodą ku temu, aby nowa hala powstała. Obecnie ostrołęcki samorząd jest skupiony na budowie stacji segregacji odpadów, jednak według prezydenta, wiele wskazuje na to, że po jej zakończeniu miasto zajmie się budową nowej hali.
– Sprawa nie wygląda tak, że my zrezygnowaliśmy z budowy hali sportowej – podkreśla Janusz Kotowski. – Najpierw musimy zbudować samorządową stację segregacji odpadów, po czym wycofamy własny wkład finansowy, dzięki czemu zawalczymy o środki na halę. Oczywiście można byłoby niezbyt mądrze w ostatnim roku przed wyborami rozpocząć budowę jednego i drugiego, a przy tym podkreślać na każdym kroku, że budujemy. Ja jednak jestem za dorosły na takie bajki. Przecież każdy rozsądnie myślący człowiek na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że przez rok to można jedynie dużą dziurę wykopać pod budowę hali – zaznacza prezydent Ostrołęki.
Kotowski podkreśla, że przesunięcie w czasie rozpoczęcia budowy hali sportowo-widowiskowej przy ul. Witosa to wymóg sytuacji finansowej miasta. Samorząd, aby pozyskać dofinansowanie na budowę stacji segregacji odpadów, musiał przekazać jako wkład własny dość duże pieniądze, które po zakończeniu inwestycji będą mogły zostać wycofane.
Krytycy hali biją na alarm
– W tej chwili sytuacja finansowa samorządu jest taka, że trzeba zrealizować jedną budowę, odzyskać środki i potem wziąć się za następną. Oczywiście ktoś powie, że wyborczo tracę, ale tak jak mówiłem, jestem za dorosły, żeby patrzeć na rzeczywistość w kontekście wyborczym i chcę być odpowiedzialnym człowiekiem – mówi Kotowski. – Nie możemy rozpocząć jakiejś inwestycji tylko po to, aby zafundować zator finansowy miastu na następną kadencję – niezależnie czy ze mną, jako prezydentem, czy nie, byłoby to po prostu nieodpowiedzialne – dodaje.
Przesunięcie w czasie inwestycji to także wymóg nowych przepisów, które nakładają na samorządy znaczne ograniczenia w formach i skali zadłużania się. Choć miasto jest w dobrej kondycji finansowej, nie można było finansować pierwszego etapu inwestycji np. z wyemitowanych obligacji, bo zabraniają tego nowe wytyczne wprowadzone na odchodne przez byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego.
– Wielu krytyków, którzy na każdym kroku mówili, że nowa hala jest miastu niepotrzebna, teraz nagle bije na alarm, że zaniechaliśmy budowy. To jednak podyktował zwykły rozsądek – zaznacza prezydent. – Gdyby ten nowy wskaźnik, byłego już ministra Rostowskiego nie wszedł w życie, to pewnie zastanowilibyśmy się nad obligacjami i budowali równolegle. Jednak w takiej sytuacji jaką mamy teraz, trzeba działać odpowiedzialnie. Mamy rozpoczętą budowę stacji segregacji odpadów i tam włożyliśmy 25 mln zł. Kiedy te pieniądze wrócą, wtedy zaczniemy prace przy hali, którą sfinansujemy także z tych środków – tłumaczy.
Nowa hala będzie składać się z dwóch budynków. Pierwszy to hala sportowo-widowiskowa mieszcząca około trzech tysięcy widzów, drugi to hala treningowa, w której przewidziano między innymi korty tenisowe i bieżnię lekkoatletyczną.
A co będzie jak nie wrócą? Albo jak nie spełnicie wskaźników i wszystkie koszta będą niekwalifikowane?