
Nie opadają emocję związane z planowaną reformą systemu emerytalnego. W odniesieniu do proponowanego przez rząd projektu zmian w ustawie o OFE, pojawia się coraz więcej zastrzeżeń, a lwią część z nich stanowią uwagi instytucji państwowych m.in. Komisji Nadzoru Finansowego, Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, czy Najwyższej Izby Kontroli. „To całe zamieszanie wokół OFE jest niczym innym, jak tylko przyznaniem się Platformy Obywatelskiej, rządu i ministra Jacka Rostowskiego, że sytuacja w finansach publicznych jest dramatyczna; że brakuje na wszystko pieniędzy i że jesteśmy bliscy bankructwa, a taki skok na pieniądze z OFE jest niezbędny” – uważa Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK.
Do projektu ustawy o zmianach w OFE ma zastrzeżenia coraz więcej państwowych instytucji. Jaki finał może mieć cała sytuacja?
– Widać, że rząd przegrał rozgrywkę z finansowym lobby OFE. Konsekwencje mogą być olbrzymie, bo może to nawet grozić budżetowi państwa przygotowywanemu na przyszły rok, ponieważ są w nim zapisane prawie 23 mld złotych rzekomych oszczędności, jakie miałyby miejsce przy zmianach w systemie OFE. Tak naprawdę, to jest pokaz nieudolności i kompromitacji władz, ponieważ OFE można było zlikwidować jednym cięciem tak jak zrobili to Węgrzy, zresztą bardzo skutecznie. Takie działanie jest niezbędne, bo przy dalszym istnieniu OFE – w jakiejkolwiek formie – przewrócą się finanse publiczne. Węgrzy zrobili to w taki sposób, że nie kwestionuje tego ani Komisja Europejska, ani Trybunał Konstytucyjny i tak trzeba zrobić również u nas, jeśli poważnie myśli się o finansach Polski. To całe zamieszanie wokół OFE jest niczym innym, jak tylko przyznaniem się Platformy Obywatelskiej, rządu i ministra Jacka Rostowskiego, że sytuacja w finansach publicznych jest dramatyczna; że brakuje na wszystko pieniędzy i że jesteśmy bliscy bankructwa, a taki skok na pieniądze z OFE jest niezbędny. Nikt oczywiście w tej kwestii nie ma na myśli interesu przyszłych polskich emerytów. Czy to pieniądze z ZUS, czy z OFE, to mówimy tak naprawdę o głodowych emeryturach. Ci, którzy otrzymują dzisiaj pierwsze emerytury z OFE, wiedzą, że wynoszą one około dziewięćdziesięciu złotych – po czternastu latach zarządzania tymi pieniędzmi i siedemnastu miliardach złotych, które OFE i ich właściciele zarobili w Polsce. To wszystko może się nawet skończyć przedterminowymi wyborami, brakiem możliwości uchwalenia nowego budżetu, koniecznością poszukiwania ponad 20 miliardów złotych, a nawet prawdopodobieństwem podniesienia jakichś podatków. Cała sytuacja może również skutkować większym deficytem, który i tak jest już gigantyczny, bo w tej chwili wynosi 40 mld złotych i tylko w ostatnim miesiącu wzrósł aż o 10 mld złotych. Jeżeli chodzi o dochody budżetowe, to mamy absolutny dramat.
Powiedział pan, że jeśli nie ma ustawy o OFE, to nie ma również brakujących 23 miliardów złotych do przyszłego budżetu. A może jednak uda się ustawę jakoś przepchnąć?
– Wygląda na to, że nie ma większości do tego, aby przepchnąć ustawę o OFE. Przeciwne będą frakcje Grzegorza Schetyny i Jarosława Gowina w Platformie. Nie wiadomo jak się zachowa PSL. Prezydent Bronisław Komorowski zagrozi najprawdopodobniej skierowaniem ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Nie wykluczone są zatem konsekwencje polityczne, w tym dymisje Rostowskiego i nowe wybory.
Co w związku z bałaganem w finansach publicznych zastanie nowa ekipa, która może się pojawić po ewentualnych wcześniejszych wyborach?
– Nowy rząd zastanie zupełnie zrujnowane finanse publiczne, gigantyczne zadłużenie publiczne sięgające jednego biliona złotych, gigantyczne długi w sektorze prywatnym wynoszące prawie 800 mld zł. Naprzeciw nowej ekipy stanie również biedniejące społeczeństwo, niedokończone budowy autostrad, kulejące służba zdrowia i oświata oraz spadające dochody Polaków. Nie ma czego zazdrościć, ponieważ przez te ostatnie sześć lat wyprzedawano resztki majątku narodowego i zapożyczano się na potęgę. Teraz, aby dalej móc się zapożyczać, wymyślono skok na OFE, który tylko chwilowo i tak naprawdę na papierze daje poprawę sytuacji.
Pojawia się zatem pytanie, co powinna zrobić kolejna ekipa rządząca, aby poprawić sytuację finansów publicznych?
– Nowa ekipa będzie miała naprawdę ciężki żywot i będzie musiała dokonać naprawdę radykalnych posunięć. Niezbędna jest likwidacja OFE. W innym wypadku budżet państwa nie wytrzyma, bo w tej kwestii nie ma żadnych alternatyw i nie ma skąd już brać tych setek miliardów złotych. Uszczelnienia wymaga również system podatkowy, m.in. VAT-owski. Nowy rząd będzie musiał znaleźć nowe źródła dochodów dla budżetu i w tym celu powinien iść wzorem węgierskim, czyli opodatkować sektory bankowe, finansowe i wielkie sieci handlowe. Ponadto trzeba będzie dokonać jakiejś formuły repolonizacji sektora bankowego, ale w taki sposób, aby odzyskać nie banki-wydmuszki, które są pełne długów, ale banki głupio sprzedane i wartościowe. Kraj wymaga również powolnej reindustrializacji, czyli budowy własnych fabryk, bo wszystko praktycznie już sprzedaliśmy. Trzeba także pomyśleć o wzroście wynagrodzeń dla Polaków, bo jest to niezbędny krok do tego, aby uruchomić konsumpcję, która jest głównym motorem gospodarczym kraju, a warto powiedzieć, że konsumpcja gwałtownie słabnie i jest w tej chwili na plusie wyłącznie dzięki eksportowi. Silny złoty z pewnością będzie negatywnie wpływał na polski eksport. Zadań jest co niemiara – to jest stajnia Augiasza do wielkiego sprzątania. Trzeba będzie mądrych, profesjonalnych i patriotycznie nastawionych ludzi, żeby to wszystko posprzątać, po sześciu latach beztroskiego życia ponad stan i zadłużania ponad miarę.