Ministerstwo Finansów i Narodowy Bank Polski zgodnie zakładają, że w przyszłym roku wzrost PKB w Polsce wyniesie 2,5 proc. Żaden z urzędników nie bierze jednak pod uwagę faktu, że w tym roku również mieliśmy mieć ponad dwuprocentowy wzrost, a póki co, mamy o połowę niższy. „Skala wróżenia z fusów jest olbrzymia i równie dobrze może się okazać – jeśli tąpnie coś w finansach publicznych, czego wykluczyć w przyszłym roku nie można – że ten wzrost nie będzie taki, jakiego spodziewają się rządzący” – ocenia Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK.
Ministerstwo przewiduje w przyszłym roku wzrost PKB o 2,5 proc. Wiceprezes NBP także twierdzi, że jest to prognoza realna.
– W przyszłym roku jest też prawdopodobne, że Polacy będą tak szczęśliwi ze swoich zarobków, jak Niemcy czy Holendrzy. Prawdopodobieństwo zawsze jakieś istnieje, natomiast mi się wydaje, że rząd i minister finansów nie bardzo wiedzą, jaki będzie koniec tego roku, jeśli chodzi np. o wielkość deficytu, dochody z podatku VAT itd. Skala wróżenia z fusów jest olbrzymia i równie dobrze może się okazać – jeśli tąpnie coś w finansach publicznych, czego wykluczyć w przyszłym roku nie można – że ten wzrost nie będzie taki, jakiego spodziewają się rządzący. W tym roku również miał być ponad dwuprocentowy wzrost, a jak będzie 1,2 proc., to będzie bardzo dobrze. Przypomnijmy, że przyszły rok ma być praktycznie rokiem cięć, oszczędności i rokiem bez pieniędzy unijnych, gdyż te przyjdą dopiero realnie na początku roku 2015. Poza tym, może panu ministrowi Rostowskiemu zawalić się koncepcja oszczędności w budżecie w oparciu o zmiany w ustawie o OFE, bo przecież nie ma jeszcze tej ustawy i są coraz to poważniejsze zarzuty co do konstytucyjności tego aktu prawnego włącznie z możliwością zaskarżenia jej do Trybunału Konstytucyjnego. Trudno wpisać sobie do dochodów podatkowych i do oszczędności prawie 13 mld zł – a minister to zrobił – na bazie ustaw, których nie ma i które nie wiadomo kiedy powstaną.
Mówi pan o cięciach i o braku unijnych pieniędzy. Czego zatem możemy się spodziewać w przyszłym roku? Stagnacji, nowej fali kryzysu, a może fenomenalnego ożywienia gospodarki?
– Bardzo jestem ciekawy, w jaki sposób miałoby się udać to ożywienie gospodarki. Czyżby Polacy mieli mieć dużo więcej w portfelach w przyszłym roku? Nie wydaje mi się, żeby tak było. Polacy również nie chcą już się zadłużać. Banki podnoszą opłaty, różnego rodzaju marże i prowizje. Znaczna część Polaków jest już potężnie zadłużona, a dwa miliony żyje poniżej granicy ubóstwa. Nie zapowiadają się również wielkie inwestycje. Zatem należy się spodziewać takie formy pełzającej stagnacji. Te wszystkie opowieści o pędzącej gospodarce polskiej i o tym gospodarczym ożywieniu, to jest zaklinanie rzeczywistości i to są bardziej propagandowe niż realne szanse.
Rząd obiecywał, że od stycznia przyszłego roku spadnie stawka podatku VAT. Jednak okazuje się, że pozostanie ona na niezmienionym poziomie do 2016 roku włącznie. Odpowiedź na trudną sytuację finansową w kraju i próba ratowania budżetu?
– To przedłużenie obowiązującej obecnie stawki VAT do 2016 roku również jest kwestionowane. Poseł opozycji, Zbigniew Kuźmiuk, zapowiedział, że sprawa trafi do Trybunału, a to by mogło oznaczać, iż również kilkumiliardowe oszczędności z tego tytułu – w formie dochodów podatkowych – mogłyby się okazać mało realne do osiągnięcia w przypadku niekorzystnego wyroku Trybunały Konstytucyjnego. Takie działanie nie ma również na celu poprawy trudnej sytuacji finansów publicznych. Odpowiedzią na trudna sytuację gospodarczą kraju, w którym rzekomo się skończył kryzys – trąbił o tym ostatnio premier – byłoby raczej oszczędne i gospodarne wydawanie pieniędzy. Nie byłoby mowy o kupowaniu Pendolino za dwa i pół miliarda złotych, czy Dreamlinerów za prawie pięć miliardów złotych. Nie byłoby mowy o przyznawaniu gigantycznych premii urzędnikom ministerialnym i samorządowym. Nie kupowalibyśmy też drogich limuzyn. To byłyby raczej dowody oszczędności w kraju, gdzie brakuje pieniędzy. Tymczasem w Polsce pieniądze są marnotrawione, a rokrocznie z Polski za granicę wypływa prawie 70 mld zł. Tak było przynajmniej w zeszłym roku.