
Senator Robert Mamątow [PiS] skierował do ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza oświadczenie, w którym poruszył sytuację pracowników ostrołęckiego PKS. Chodzi o łamanie praw pracowniczych oraz niewywiązywanie się z podpisanych podczas procesu prywatyzacji zobowiązań przez spółkę Mobilis, właściciela PKS w Ostrołęce. „Nowy właściciel obrósł w piórka i nie zważa dzisiaj ani na prawo pracownicze, ani na prawa związkowe” – mówi Mamątow.
Z jaką sytuacją mamy do czynienia w ostrołęckim PKS i czego dotyczy pańskie oświadczenie.
– Wystąpiłem do ministra pracy, żeby zainteresował się sytuacją pracowników PKS w Ostrołęce. Przedsiębiorstwo zostało parę lat temu sprywatyzowane, w związku z czym podpisano wtedy w miarę korzystny pakiet socjalny. Aktualnie ta umowa i założenia pakietu są łamane. Do tego stopnia, że pracownicy są wręcz szykanowani. Ja wystąpiłem do ministra z prośbą, żeby zainteresował się tą sprawą, bo tak być nie może, że firma została sprzedana i nikt się już nią nie interesuje, a nowy właściciel robi co chce. Dostałem już odpowiedź od ministra pracy w tej sprawie. Pan Władysław Kosiniak-Kamysz próbuje mnie w swojej odpowiedzi zbywać, sugerując jednocześnie, żebym wystąpił do ministra skarbu, bo to on odpowiada za prywatyzację przedsiębiorstwa i rzekomo trzyma pieczę nad tymi firmami. Ja oczywiście to zrobię i wystąpię wszędzie, gdzie będzie można, żeby tym ludziom po prostu pomóc. Firma została sprywatyzowana, a pracownicy zostali zostawieni sami sobie. Nowy właściciel obrósł w piórka i nie zważa dzisiaj ani na prawo pracownicze, ani na prawa związkowe. Dlatego interesuję się tą sprawą.
Może prywatyzacja nie była dobrym pomysłem na zagospodarowanie majątku PKS?
– Właśnie to jest sedno całego problemu. Oceniając przedsiębiorstwo po paru latach od sprywatyzowania, dochodzimy do wniosku, że była to zła prywatyzacja. Dlatego wystąpiłem do ministra pracy, bo w ostrołęckich PKS-ach były przeprowadzone już kontrolne Państwowej Inspekcji Pracy, która stwierdziła to, o czym ja piszę do ministra – że są łamane prawa pracownicze, że są łamane założenia pakietu socjalnego. Dlatego uważałem, że dobrym adresatem będzie właśnie minister pracy, bo PIP pod niego podlega i dzięki temu minister miałby bezpośredni wgląd do tej sprawy. Jednak muszę stwierdzić, że pan minister nie do końca chce ze mną współpracować, dlatego wystąpię jeszcze do ministra skarbu i spróbuje wyjaśnić całą sprawę. Naświetlę to, że ta prywatyzacja miała dać dużo dobrego, a ostatecznie ludzie skarżą się i narzekają. Potwierdzeniem tego, że mają rację są protokoły Państwowej Inspekcji Pracy.
Na sygnały od pracowników reaguje pan, reagują organy kontroli państwowej, jednak zdaje się, że właściciel niewiele sobie z tego robi i sytuacja pracowników się nie zmienia.
– Ja uważam, że w takich sytuacjach państwo powinno wziąć na siebie rolę żandarma. Przecież państwo musi w jakiś sposób kontrolować firmy – nawet te, które zostały sprywatyzowane. Tam są ludzie, pracownicy, a przede wszystkim obywatele naszego kraju, którzy muszą dostać pomoc od państwa. Do kogo mają zwrócić się ci ludzie? Ja rozumiem, że pracownicy wystąpili do mnie, bo mają do mnie zaufanie. W tej sprawie były podejmowane interwencje już nie raz. Z posłem Arkadiuszem Czartoryskim wiele razy powtarzaliśmy, że prywatyzacja nie jest dobrym wyjściem. Jednak ówczesny minister skarbu twardo powiedział, że sprywatyzuje, a dzisiaj mamy tego efekt taki, jaki widzimy.