Wywiad z Januszem Kotowskim: „Nie mam nic do ukrycia”

Jaka jest recepta na dobre zarządzanie miastem według prezydenta Ostrołęki? „Trzeba mieć na uwadze każdy aspekt funkcjonowania miasta i życia społecznego. Prezydent jest też od tego, żeby zauważać to, co ludzie chcą robić. Trzeba wspierać każdą inicjatywę” – podkreśla w rozmowie z naszym portalem Janusz Kotowski.
Ostrołęka > Nasze sprawy
fot. Paulina Laskowska / epowiatostrolecki.pl

Jaka jest recepta na dobre zarządzanie miastem według prezydenta Ostrołęki? „Trzeba mieć na uwadze każdy aspekt funkcjonowania miasta i życia społecznego. Prezydent jest też od tego, żeby zauważać to, co ludzie chcą robić. Trzeba wspierać każdą inicjatywę” – podkreśla w rozmowie z naszym portalem Janusz Kotowski.

Proszę opowiedzieć o Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Od czasu podjęcia odpowiedniej uchwały przez radę miasta w sprawie utworzenia tej placówki, niewiele mówi się o nim mówi. Jakie ma ona znaczenie dla Ostrołęki, regionu i Polski? Na jakim obecnie etapie znajduje się realizacja projektu?
– Myśl o upamiętnieniu Żołnierzy Wyklętych traktuję w kategoriach najpiękniej pojętej powinności i obowiązku. Wprawdzie często powtarza się, że samorządy powinny budować drogi, czy robić chodniki, ale myślę, że jedno drugiemu nie przeszkadza i realizując projekt Muzeum Żołnierzy Wyklętych staramy się jednocześnie nie zapominać o swoich obowiązkach. Jestem także przekonany, że ziemia ostrołęcka powinna szczególnie pamiętać o swoich bohaterach, ale i o bohaterach z całej Polski. Przez ostatnie miesiące pracowaliśmy nad koncepcją muzeum. Odbyliśmy wiele spotkań. Ludzie, którzy przyjeżdżają do Ostrołęki – mówię tutaj zwłaszcza o naukowcach z IPN i innych placówek badawczych – patrzą na nasze prace i próbują podpowiadać na co powinniśmy zwrócić uwagę. Liczymy się oczywiście z tym, że całe przedsięwzięcie musimy realizować etapami. Mamy już propozycje architektoniczne i – co bardzo istotne – mamy już prawie skompletowaną radę programowo-naukową placówki. Warto powiedzieć – i robię to z satysfakcją – że właściwie wszyscy do których się zwróciliśmy, odpowiedzieli pozytywnie. W szczególności myślę tutaj o prezesie Instytutu Pamięci Narodowej, panu Łukaszu Kamińskim. Akces do rady programowej wyrazili także minister Ciechanowski i sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, pan Kunert. To pokazuje, że sprawa Muzeum Żołnierzy Wyklętych jest bardzo ważną kwestią. Ostrołęcka inicjatywa spotyka się z pozytywną odpowiedzią na najwyższym szczeblu. Myślę tak, bo jak widać na przykładzie członków rady programowej, każda z zaproszonych osób, wyraża chęć współpracy. Gdyby nasza inicjatywa była mało istotna, z pewnością zostaliby wydelegowani pracownicy danych instytucji i nie byłoby mowy o współpracy na tak wysokim szczeblu. Oprócz wymienionych kwestii zostaje także sprawa praktycznej realizacji projektu, czyli kwestia budowlana. Warto powiedzieć, że podstawowe prace zostały już wykonane, a teraz zajmujemy się instalacją elektryczną. Każda, nawet najmniejsza modernizacja, to czas i pieniądze. Jako samorząd mamy zgromadzone środki na tę inwestycję i doprowadzimy budynek do takiego stanu, żeby zacząć w najbliższym czasie przygotowywać pierwsze ekspozycje. Obecnie główne sprawy to przygotowany projekt przebudowy obiektu i wykończenie części użytkowej. Ponadto pozostaje również wiele innych, równie ważnych elementów, jak np. łazienki. Nie bez znaczenia dla nas jest także wspomniana instalacja elektryczna, ponieważ poważnie myślimy o obiekcie naszpikowanym elektroniką – oczywiście w najlepszym znaczeniu tego słowa. Wiadomo, że nie zainteresujemy młodzieży, jeśli stworzymy obiekt z tradycyjnymi ekspozycjami i planszami. Taka wizja muzeum już na szczęście przemija. Chcemy, aby start muzeum był efektowny i dlatego scenariusz otwarcia placówki w tym roku nie jest do końca pewny. Mamy również tę świadomość, że Ostrołęki nie stać na zagospodarowanie całego obiektu od razu. Muszę przy tym powiedzieć, że prowadzę bardzo obiecujące rozmowy z ludźmi, którzy chcą wspomóc muzeum nie tylko rzeczowo, ale także finansowo. To bardzo ciekawa sprawa, że np. w obszarze bankowym znalazł się prezes wielkiej instytucji, który widzi wagę patriotyzmu i narodowych trosk o pamięć i mamy nadzieję, że niebawem doczekamy się decyzji niosącej za sobą duże wsparcie finansowe. Bardzo się z tego cieszę, bo takie przypadki przywracają mi wiarę w to, że również w instytucjach finansowych są ludzie, którzy mają bardzo piękne podejście do poszczególnych spraw i chcą łączyć swoje zdolności biznesowe z troską o edukację i wychowanie młodzieży.

A czy ostrołęczanie również angażują się w tworzenie Muzeum Żołnierzy Wyklętych?
– Mamy bardzo wiele dobrych i ciekawych inicjatyw również na terenie miasta. Począwszy od młodzieży, a skończywszy na przedsiębiorcach; wiele osób chce pomagać. Mamy np. grupę lokalnych przedsiębiorców, która zadeklarowała, że zajmie się budową ziemianki partyzanckiej, która będzie na terenie muzeum. Obecnie czekamy na niezbędną dokumentację. Część budowlana cały czas posuwa się do przodu, ale nie ukrywam, że ciągle szukamy sponsorów. Zgromadziliśmy wiele bardzo ciekawych i cennych przedmiotów, za co wdzięczny jestem również ostrołęczanom. Dzieło jest tak wielkie, że nie ma potrzeby licytowania się, kto dał więcej i kto najbardziej wspomógł realizację projektu. Razem tworzymy coś wielkiego, co upamiętni wyjątkowych ludzi z naszego regionu i z całej Polski.

W czerwcu podpisał pan zgodę na budowę nowej hali sportowo-widowiskowej przy ul. Witosa. Czy w stosunkowo niewielkim mieście, jakim jest Ostrołęka, potrzeba drugiego tego typu obiektu?
– Zdecydowanie taki obiekt jest potrzebny. Na szczęście to nie tylko moje zdanie, ale również środowisk sportowych. Zresztą wystarczy we wrześniu spojrzeć na bardzo trudne rozmowy toczące się na temat przydziałów w hali im. A. Gołasia. To jest wielki problem, bo każda szkoła i każdy klub sportowy walczy o jak najlepsze warunki korzystania z obiektu. Dlatego nowa hala jest potrzebna. Podobnego zdania co  środowiska sportowe i ja jest także większość w radzie miasta. Oczywiście są ludzie, którzy negują projekt budowy hali, ale każdy ma prawo myśleć po swojemu i ja to szanuję. Osoby, które uprawiają sport i w tej dziedzinie działają, wiedzą, że taka hala jest niezbędna. Wracając do spraw podstawowych należy wspomnieć, że pozwolenie na budowę jest już gotowe. Specyfikacja do przetargu również praktycznie jest gotowa i niebawem będziemy go ogłaszać; rozstrzygnięcie nastąpi w tym roku. Trzeba mieć też świadomość, że jest to tak duże przedsięwzięcie, którego realizacja zostanie rozłożona na lata. Myślę, że z mojej strony byłoby nieporozumieniem i błędem, gdybym przyspieszał sprawy techniczne i technologiczne, żeby zdążyć z budową przed wyborami. Nie ukrywam tego i mówię wprost, że byłaby to głupota. To bardzo wielkie przedsięwzięcie, jak na nasze ostrołęckie realia, więc nie możemy dopuścić do jakiejkolwiek fuszerki. Nie może być tak, że oddaje się jakiś obiekt przed wyborami, a za chwilę następna ekipa – lub ta sama – musi zajmować się remontami. Dla mnie sprawa jest oczywista i dojrzałem do tego, żeby nie robić zbędnych popisów, a solidnie pilnować sprawy. Nie mam również wątpliwości, że hala po jej oddaniu będzie całkowicie wykorzystana. Obiekt będzie składał się z dwóch części. Część większa przeznaczona będzie do tzw. gier zespołowych, czyli siatkówki, piłki ręcznej i nożnej oraz koszykówki. Druga część służyła będzie lekkoatletom i tenisistom. Nie podlega dyskusji, że obie części są bardzo potrzebne i wyczekiwane przez nasze środowiska sportowe. Już teraz mogę powiedzieć, że w godzinach rannych i przedpołudniowych z nowej hali korzystały będą szkoły. Po południu obiekt będzie do dyspozycji klubów, stowarzyszeń. Hala im. A. Gołasia dała duże pole manewru w dziedzinie sportu w naszym mieście, ale nie rozwiązała do końca problemu deficytu takich obiektów. Zatem nie mam wątpliwości, że nowa hala będzie spełniać swoje zadania.

Czy miasto ma w planach rozpoczęcie kolejnej inwestycji, która byłaby porównywalna z nową halą czy basenem?
– Zdecydowanie tak. Najpierw, jako samorząd, skoncentrowaliśmy się na bazie sportowej i o tym można dużo mówić. Ostatnie lata – jeżeli chodzi o bazę sportową, to były po prostu dobre lata. Każdy może zobaczyć ile powstało boisk i Orlików. Natomiast nie możemy również zapominać o innych dziedzinach, bo to także bardzo istotne kwestie. Pomimo realizacji przedsięwzięć sportowych, inne na szczęście nie upadły i wszystkiego pilnujemy. Jak doskonale wiadomo, jesteśmy przygotowani do rozpisania przetargu na budowę stacji segregacji odpadów, która jest największą naszą inwestycją w obszarze komunalnym, sięgającą 40 mln zł. Trwają dyskusje, bo niektórzy maja wątpliwości, ale my robimy swoje. To jest dla mnie troska o mieszkańców, którzy od wysokich opłat śmieciowych będą uwolniony przez lata. Im mniej mieszkaniec zapłaci, tym lepiej – taka jest moja rola, żeby zapewnić konkurencję i zapobiec zamknięciu rynku. Samorząd musi mieć coś do powiedzenia także w tej kwestii, bo gdyby doszło do monopolu, mieszkańcy zapłaciliby na pewno więcej. Dlatego staramy się z inwestycją w stację segregacji odpadów nie zwlekać. Oprócz tego, mamy także plany dotyczące dróg. W tym roku będziemy kończyć około dziesięciu ulic, to jest duża sprawa dla naszego miasta. Cały czas myślimy jednocześnie o tych inwestycjach największych, takich jak np. obwodnica Ostrołęki. To jest zadanie oczywiście przekraczające możliwości samorządu, dlatego staramy się pisać i prosić. Niestety, nie ma na razie żadnej chęci ze strony rządu, aby nasz projekt wesprzeć, a to, że Ostrołęka potrzebuje obwodnicy, nie powinno mieć żadnych znaków zapytania dla każdego myślącego ministra. To nie jest chciejstwo prezydenta czy rady, to jest potrzeba gospodarcza, która przy zakładach przemysłowych musi po prostu być. My ciągle mamy nadzieję, że jednak do budowy obwodnicy dojdzie. Cały czas przygotowujemy ze Storą Enso czy innymi podmiotami gospodarczymi to co możemy, czyli wytyczamy przebieg trasy, przygotowujemy koncepcję i różne pozwolenia, ale mimo wszystko potrzeba nam dobrej woli w Warszawie, aby kiedyś, krok po kroku, taką inwestycję zrealizować. Wierzę, że przy dobrej woli politycznej, decyzja o budowie obwodnicy niebawem nastąpi. Dodatkowo, oprócz wymienionych spraw, przygotowujemy się cały czas do tego, żeby ruszyć z mała salą kinową. Przychodzi to z trudem, bo mamy kłopot z projektantem tej sali, ale myślę, że do rozwiązania problemu niebawem dojdzie – mimo tego, że musieliśmy się zdecydować na spór sądowy. Zasadniczo jako samorząd mamy na czym się koncentrować, bo dużych inwestycji – typu hala przy ul. Witosa czy stacja segregacji odpadów – ciągle nam nie brakuje. I spokojnie trzeba je realizować.

Inwestycje, o których pan wspomina, są w planach od dawna. Czy istnieją jednak jakieś inne przedsięwzięcia, o których jeszcze się nie mówiło, a są w kręgu zainteresowań miasta? Może nas pan czymś zaskoczy?
– Chyba nie chciałbym zaskakiwać [śmiech]. Wolałbym spokojnie realizować to, co zostało rozpoczęte. Tym bardziej, że są to duże projekty. Warto podkreślić, że życie przynosi różne wyzwania i być może w trakcie jakiś pomysł się pojawi. Sądzę jednak, że najpierw skończymy halę i stację segregacji odpadów. Będzie co robić, bo oprócz tych przedsięwzięć są codzienne lokalne sprawy, o których też nie możemy zapominać. Na modernizację czekają ulice. Na termomodernizacje czekają również przedszkola i szkoły. To są sprawy, które dzieją się na co dzień w naszym mieście i choć nie należą do kategorii tych wystrzałowych, to są bardzo istotne z punktu widzenia każdego mieszkańca miasta. Oczywiście trzeba wspomnieć o tym, że mamy bardzo ciekawe plany – o których też można powiedzieć, że nie są tajemnicą – np. projekt przebudowy placu Bema. To naprawdę bardzo atrakcyjny projekt młodych architektów z Krakowa. Musimy jednak ustalić pewną kolejność zdarzeń. Ja jestem przekonany, że plac Bema w nowym wydaniu na pewno będzie zachwycał. Niewykluczone, że za rok, dwa lub trzy, wystartujemy z tym projektem. Plac Bema nabrałby wtedy przestrzeni. W projekcie są piękne elementy, które nadawałyby temu miejscu świeżości. Ograniczony ruch na placu to też zmiana, która zostałaby wprowadzona. Rządziłaby po prostu przestrzeń, przeznaczona na spotkania, koncerty; na kawiarenki. To nie jest nowe i my ciągle mamy ten projekt, oczywiście do wglądu, a więc każdy zainteresowany może zobaczyć go na własne oczy.

Jaka jest według pana recepta na sprawne zarządzanie miastem?
– Jestem przekonany, że bez zmian systemowych w Polsce samorządy nie będą miały właściwie większego pola do działań. Mówię tu zwłaszcza o dławiącej inicjatywę samorządową sprawie oświaty. My w swoim budżecie praktycznie połowę środków przeznaczamy na oświatę. Miasto na prawach powiatu ma taką sytuację, że musi zajmować się i prowadzeniem przedszkoli, szkół podstawowych i gimnazjów, a nawet szkół ponadgimnazjalnych. Teraz jest tak, że subwencja oświatowa to około 60 proc. tego, co oświata ostrołęcka potrzebuje. Trzeba jasno powiedzieć, że nie są to potrzeby wygórowane. My z własnych środków modernizujemy, poprawiamy boiska itd., ale trzeba zaznaczyć, że główne wydatki to są pensje nauczycieli i pracowników szkoły. System jest taki, że kto inny ustala płace nauczycielskie, a kto inny ma je wypłacać. To, co w blaskach fleszy ogłasza pan premier lub pani minister, jest wielkim obciążeniem dla samorządów. Oczywiście nie mówię tego z przeświadczeniem, że nauczyciele zarabiają za dużo – w żadnym wypadku. Uważam, że ostrołęccy nauczyciele w ogromnej większości pracują bardzo solidnie i wcale nie zarabiają za dużo. Natomiast gdy chodzi o skalę budżetu samorządu, to jest to prawdziwy dramat. Bez zmiany tego systemu samorządy będą miały poważne utrudnienia w rozwoju. System jest w tej chwili dramatyczny. Narasta obciążenie samorządów różnymi zadaniami, za czym nie idą żadne pieniądze. Ale to nie znaczy, że będziemy się poddawali. Jeśli ktoś chce zobaczyć, co dobrego dzieje się w Ostrołęce, to pewnie kilka dobrych rzeczy zauważy. I wracając do sedna pytania – sprawne zarządzanie to dla mnie równowaga. To znaczy, że te środki, które zostają po wykonaniu zadań obowiązkowych, trzeba sprawnie i sprawiedliwie podzielić. Należy pamiętać o sprawach sportowych i o sprawach kulturalnych. Trzeba mieć na uwadze każdy aspekt funkcjonowania miasta i życia społecznego. Prezydent jest też od tego, żeby zauważać to, co ludzie chcą robić. Trzeba wspierać każdą inicjatywę.

Wiele mówi się na temat polityki ratusza, ale nikt na pewno nie zaprzeczy temu, że Ostrołęka ma jedne z najniższych lokalnych podatków wśród miast na prawach powiatu. Czy tak będzie nadal? Jaki ma to wpływ na budżet miasta i rozwój regionu?
– To jest świadome działanie od wielu lat i wiem, że nie przynosi strat budżetowi. Niskie podatki sprawiają, że firmy nie uciekają. Nawet w kryzysie, kiedy zdarzy się, że ktoś zamknie działalność, nie ma jakiejś masowej ucieczki z miasta. Mowa tu zwłaszcza o firmach transportowych. W tej kwestii funkcjonuje prosta zasada – mniejsze podatki, a za to sprawne i zawsze wpływające do kasy miasta. Ważną rolę odgrywa także pewnego rodzaju przewidywalność podatków w Ostrołęce. My nie ukrywamy, że za rok nie będzie podwyżek. To właśnie sprawia, że budżet nie traci, a przedsiębiorcy – w moim przekonaniu – czują się u nas dobrze. Niestety, ludzie bardzo często mylą podatki, mówiąc źle o samorządzie obwiniając go za podwyżkę podatku VAT, który jest podnoszony przez stronę rządową. W takich przypadkach również się prezydentowi dostaje, ale  tak to już pewnie musi być. Jednak podkreślę – miasto ma bezpośrednią decyzję tylko w kwestii podatków od środków transportu i od nieruchomości.

Czy Janusz Kotowski podjął już jakąś decyzję w kwestii startu w kolejnych wyborach samorządowych?
– Ja nawet o tym nie myślę. Żyję jednak krótkimi odcinkami [śmiech]. A tak poważnie, to kandydowanie jest dla mnie o tyle trudne, że nie chciałbym się bawić w jakąś kurtuazję, opowiadając, że np. nie mam ochoty. Nie przeżywam tego w kategoriach uczuciowych. Podobnie byłoby w sytuacji, gdyby ktoś mnie zapytał czy lubię swoją pracę. To jest bardzo trudna odpowiedź, ale nigdy nie tracę poczucia sensu. Dzień po dniu widzę, że jest co robić i że warto pracować dla naszej ostrołęckiej społeczności. Niezależnie od tego, co ktoś o mnie myśli, pisze i mówi, ja wiem, że warto pracować, i myślę, że wnoszę w swoją pracę coś bardzo istotnego – cierpliwość i zaangażowanie. Oceny są różne i ja jestem do tego przyzwyczajony, natomiast koszty takiej pracy są duże. Mam tu na myśli koszty rodzinne i osobiste. W przeszłości pracowałem w różnych realiach – od pracy na budowie po pracę w szkole, poprzez sprawowanie stanowiska wicemarszałka województwa. Nigdzie nie doświadczyłem takiego trudu pracy jak na stanowisku prezydenta. Mówię tutaj o ludzkich sprawach, które przeżywam z innymi, ale także o całej otoczce, która mi towarzyszy na każdym kroku w postaci np. walki ze mną i ze środowiskiem, które w jakimś sensie reprezentuje. Widzę sens mojej pracy i jej kontynuacji, ale stawiam sobie pytanie o sprawy osobiste, rodzinne i przyjacielskie. Doświadczam często takich sytuacji, że moi przyjaciele, znajomi mówią, żebyśmy lepiej nie witali się na ulicy, bo „ktoś sobie coś pomyśli”. Ja nie chcę się dać zwariować, jeśli znam przedsiębiorców od dwudziestu lat i nie podam im ręki, bo ktoś to widząc powie, że mamy jakieś układy. To paranoja i po prostu trzeba zachować zdrowy rozsądek. Doświadczyłem tylu obrzydliwych ataków na moich przyjaciół, na moich bliskich i rodzinę, że chciałbym uchronić ich przed tym na przyszłość.

Załóżmy, że w przyszłych wyborach samorządowych ponownie będzie pan kandydatem na prezydenta Ostrołęki. Proszę powiedzieć, czy czegoś pan się obawia w związku z tym? Boi się pan ataków lub nagonki? Przewiduje pan jakąś nieczystą grę ze strony przeciwników?
– To, że się zdecyduję, jest bardzo prawdopodobne [śmiech]. Ale wracając do tematu pytania – uważam, że nie daję powodów do tego, aby mnie atakować. Jednak każdy, kto śledzi troszkę media lokalne wie, że np. według „Tygodnika Ostrołęckiego” to właśnie ja jestem zawsze najgorszy. Złośliwe komentarze i inne insynuacje są tak powszechne w lokalnych mediach, że trudno się z tym nie liczyć. Ale odnośnie takich sytuacji wpadła mi na myśl krótka historia. Kiedy 2001 roku w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono ataki terrorystyczne przy użyciu porwanych samolotów, to na pokładzie jednego z nich wybuchł bunt. Ten samolot miał chyba uderzyć w Biały Dom jednak rozbił się na gdzieś na pustyni. Bohaterstwo ludzi, którzy wywołali bunt sprawiło, że kosztem ich życia, zostały być może ocalone inne istnienia. Jeden ze zmarłych pasażerów, który wywołał bunt, miał na biurku taką tabliczkę z hasłem: „Strach? A cóż to jest?”. I ja się nie porównuje, ale jeśli ktoś mnie pyta, czy ja się czegoś boje, to odpowiadam: „Nie, nie boję się”. Oczywiście obawiam się o swoich bliskich, martwię się też o to, żeby nie zejść na złą drogę. Jednak o siebie się nie boję. Nie muszę się bać, bo mam czyste sumienie. Nie boję się, że wyjdą jakiś moje „czarne sprawy”, bo takich po prostu nie ma. Natomiast obawiam się kolejnego ataku ze strony „Tygodnika Ostrołęckiego”, zawierającego świństwa na pierwszej stronie, których później nawet nie będzie można sprostować. Przykładem może być ostatnia sytuacja, jakobym komuś podarował 10 mln zł z miejskiej kasy. Obawiam się ataków na moich bliskich i moją rodzinę, a także na wartości, które reprezentuję. Ale zasadniczo o siebie samego się nie boję, bo już trochę przeżyłem. Nie boję się tym bardziej, że nie mam nic do ukrycia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane oznaczone są symbolem *

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu

  • pytapl

    nie zadaliście właściwych pytań w tym art.
    pomogę, może takie byłyby lepsze, może się coś sprawdzi ?
    1. czy zakupił pan dom od Rutkowskiego w dobrej cenie, tylko pogratulować oka do biznesu
    2. czy klepnął pan Rutkowskiemu budowę innej galerii i czy w związku z tym domem
    3. czy umorzył mu pan podatki , min za bezprawne zajęcie drogi, która to kare sam pan mu wyznaczył
    4. czy podłożył sie pan za darka, bo mu nie wychodził dochod jak nie bylo komu przyznać skąd gotówka w reklamowce , a może od salonu gier , tylko przyszło oddać jak nie przegłosowano w radzie kasyna
    5. i wiele wiele innych , POBUDKA !!!!