Ruszył proces Donald Tusk – Jerzy Urban

Do sierpnia Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył cywilny proces Donalda Tuska przeciw wydawcy „Nie” za tekst o rzekomych wypowiedziach premiera na Stadionie Narodowym, co okazało się żartem primaaprilisowym. To udany żart, nie przeproszę - zastrzega Jerzy Urban.
Polska > Prawo i gospodarka
fot. PAP / Bartłomiej Zborowski

Do sierpnia Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył cywilny proces Donalda Tuska przeciw wydawcy „Nie” za tekst o rzekomych wypowiedziach premiera na Stadionie Narodowym, co okazało się żartem primaaprilisowym. To udany żart, nie przeproszę – zastrzega Jerzy Urban.

Podsłuchane rozmowy Tuska z VIP-ami

Szef rządu zdecydował się pozwać wydawcę tygodnika „Nie” za publikację, która w internecie ukazała się w piątek 29 marca. Napisano tam, że za pomocą specjalistycznego sprzętu szpiegowskiego dziennikarzom udało się podsłuchać rozmowy premiera Tuska z innymi VIP-ami na trybunie honorowej Stadionu Narodowego, podczas meczu piłkarskiego Polska-Ukraina. W tekście pojawiły się wypowiedzi przypisane m.in. Tuskowi, Lechowi Wałęsie, Jolancie Kwaśniewskiej i Grzegorzowi Schetynie. Padały nieparlamentarne zwroty.

Wkrótce potem Urban oświadczył, że tekst był żartem primaaprilisowym, a wszystkie wypowiedzi zostały zmyślone. Pozew przeciw wydawcy „Nie” 2 kwietnia został skierowany do sądu. Rzecznik rządu Paweł Graś zapewnił, że pozew premiera jest „prywatny”. – Donald Tusk złożył go jako osoba prywatna, a nie premier” – podkreślił rzecznik. Przypomniał też, że publikacja „Nie” pojawiła się w internecie w piątek 29 marca, a prima aprilis był w poniedziałek, 1 kwietnia. – Przez to wiele osób potraktowało tę publikację śmiertelnie poważnie, zaczęła ona funkcjonować w przestrzeni publicznej – mówił Graś.

W pozwie skierowanym do sądu przez mec. Magdalenę Witkowską – radcę prawnego z Sopotu – Tusk żąda przeprosin w tygodniku Urbana i w innych mediach [także na portalach internetowych – nie tylko informacyjnych, ale i tych zwanych plotkarskimi] za podanie nieprawdziwych informacji, które „godzą w jego dobre imię i podważają zaufanie niezbędne do wykonywania funkcji premiera”.

– Premier obraził się na społeczeństwo, bo tak wielu internautów uwierzyło w ten żart, który nawiązywał do tego, jak ze sobą rozmawiają dygnitarze – komentował Urban przed wejściem do sądu. Tusk nie przybył do sądu [powód nie ma takiego obowiązku – PAP].

W odpowiedzi na pozew sami pozwani przyznali, że rozmowy zostały wymyślone; zostało to wyjaśnione dzień po 1 kwietnia. „Pismo >>Nie<< jest periodykiem o charakterze satyrycznym – co wie sam powód – jak wynika z pierwszego zdania pozwu – podkreślili pozwani. Przywołali liczne orzeczenia w sprawach prasowych Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, potwierdzających specjalne traktowanie satyry w publicystyce. – Bardzo się cieszę, że pozwani przytoczyli te orzeczenia ze Strasburga. One świadczą na naszą korzyść – odpowiadała prawniczka Tuska.

Przekraczanie granic dozwolonej satyry

Mec. Włodzimierz Sarna przekonywał w środę, że nie może być przedmiotem sporu o naruszenie dóbr osobistych żart primaaprilisowy z gazety o profilu satyrycznym. – Ponadto pozew nie został sporządzony precyzyjnie i powód nie wykazał, które z konkretnych wypowiedzi naruszyły jego dobra osobiste, które wypowiedzi w szczególności traktują go jako osobę o niskich standardach etycznych, i które przypisane mu wypowiedzi szczególnie podważyły zaufanie niezbędne do sprawowania przezeń funkcji premiera – dodał.

W czasie rozprawy mec. Witkowska oświadczyła, że powodowie zmieniają żądanie pozwu, poszerzając liczbę portali internetowych, na których Urban miałby zamieścić przeprosiny. Początkowo w pozwie zakładano, że przeprosiny mają się ukazać na czterech portalach. W rozszerzeniu pozwu dopisano jeszcze cztery, na których informacja także się znalazła. – Jeśli ktoś pomawia innych musi ponieść choćby minimalną odpowiedzialność – mówiła dziennikarzom po rozprawie pełnomocniczka Tuska.

Zarazem – w związku z tym, że Urban sam przyznał, iż wiadomość była zmyślona – prawniczka Tuska wycofała żądania, aby naczelny „Nie” musiał przyznawać to w specjalnym oświadczeniu. Z tego samego powodu mec. Witkowska odstąpiła od wniosku o przesłuchanie premiera przez sąd.

– Gdy 2 kwietnia wnoszono pozew, nieznana jeszcze była informacja, że publikacja jest żartem primaaprilisowym. Wydawało się, że mamy do czynienia z ekscesem satyry – mówiła mec. Witkowska, używając terminu oznaczającego przekraczanie granic dozwolonej satyry.

Urban, pytany o to przez dziennikarzy, nie zgodził się z tą oceną. – Był to żart primaaprilisowy – bardzo udany, bo wiele osób uwierzyło w to, że tak rozmawiają ze sobą dygnitarze. Ekscesem satyry by było, gdybym napisał, że premier gwałci małe dzieci w przedszkolu. Ale gdybym napisał, że premier ukradł dzieciom piłkę, którą grał potem z kolegami – to by granic satyry nie przekraczało – przekonywał.

Sąd odroczył proces do 14 sierpnia. Do tego czasu strony mają przekazać mu dodatkowe argumenty i sprecyzować, których świadków chcą przesłuchać.

 

źródło: PAP

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane oznaczone są symbolem *

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu