
Mimo gwałtownego przyboru wiosennych wód nie będzie dziś o zagrożeniu powodziowym, choć tradycyjnie okazuje się, że nie jesteśmy znowu przygotowani na ilość wody, jaka pojawia się w Bugu czy Wiśle o tej porze. Ale ta powodziowa stylistyka dotyczyć będzie zmęczenia społeczeństwa liberalną wizją władzy.
W marcu w dwóch miejscowościach – matecznikach Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego – przedterminowe wybory wygrali kandydaci związani z Prawem i Sprawiedliwością. Stało się tak w wielkopolskiej Trzciance, której nowym burmistrzem został Krzysztof Czarnecki, oraz w podkarpackiej Padwie Narodowej [w poprzednich wyborach wyraźnie podbitej przez PSL], której wójtem został Robert Pluta. Ale największym tego przykładem są ostatnie wyniki referendum w Elblągu, gdzie mieszkańcy odwołali prezydenta i całą Radę Miasta. Dla ułatwienia dodam, że zarówno prezydent, jak i większościowa rada to działacze lokalnej PO.
Na wyniku referendum zaważyły ostatnie dwa lata liberalnego podejścia do spraw miasta i jego mieszkańców. Moim zdaniem zabrakło tego, co samorządowcom jest niezbędne we właściwym spełnianiu swojej misji. Bo przynajmniej w założeniu jest to misja. Zabrakło wrażliwości społecznej. Wrażliwości, która mimo braków w kasach samorządów nie powinna być odsuwana na dalszy plan. Dlatego solidaryzm społeczny, obecny w programie Prawa i Sprawiedliwości się sprawdza, a wybory wygrywają ludzie wrażliwi na społeczne problemy.
Pokażcie mi Państwo samorządy w miastach na Mazowszu, które w ostatnich latach wybudowały lokale socjalne dla tych, którzy nie potrafią sobie radzić sami w duchu liberalnego wolnego rynku. Szukamy, szukamy… i są, dwa – Siedlce i Ostrołęka. Co łączy te byłe stolice województw? Odpowiedź brzmi – solidaryzm społeczny, czyli są zarządzane przez PiS. W Ostrołęce trwają właśnie prace nad kolejnymi czternastoma lokalami przy Kołobrzeskiej i przygotowywana jest dokumentacja przetargowa do budowy następnego bloku socjalnego. Jednym słowem można.
Radni opozycyjni wobec warszawskiej prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz obliczyli, że za pieniądze, jakie Warszawa wydała na budowę Stadionu Narodowego, można by rozwiązać problemy lokali socjalnych w całej stolicy. Wszystkie dzielnice mogłyby zapewnić na wiele lat miejsce zamieszkania uboższym i nieprzystosowanym do wyścigu szczurów obywatelom. Także tym, którym rosnące koszty życia nie pozwalają ze skromnych emerytur utrzymać dotychczasowych lokali.
Wybrano budowę stadionu, który raczej jak sama nazwa wskazuje, powinien być wybudowany w całości za pieniądze państwa, albo w dobie kapitalizmu – za prywatne i niech właściciel na nim zarabia. Tym bardziej, że wcześniej Warszawa ufundowała stadion swojemu klubowi Legii, za pół miliarda złotych. Nawet nie Legii, a jej właścicielowi ITI. Nie twierdzę, że stadiony są w Polsce niepotrzebne, choć poziom naszej piłki nożnej w wydaniu narodowym sprawdza się najwyżej w meczach z San Marino. Ale w zarządzanej przez HGW stolicy poziom wrażliwości społecznej równa się poziomowi gry naszej reprezentacji. Stąd też pomysł warszawskich radnych – wszystkich pozostałych oprócz PO formacji – by pochylić się nad elbląskim rozwiązaniem. I zapytać mieszkańców stolicy, jak długo jeszcze będą godzić się na zamknięcie tunelu obok Wisły, rozkopane, nieprzejezdne i nieprzyjazne ulice, na drożejące przejazdy środkami miejskiego transportu i brak wsparcia dla rodzin wielodzietnych. Czy zagoniona i wpatrzona w pieniądz Warszawa coś zmieni? Nie wiem…
Ale ze spokojem patrzę na nasze Miasto. Budowa wielu boisk przy ostrołęckich szkołach i na stadionie miejskim nie zaszkodziła powstaniu mieszkań socjalnych, komunalnych bloków wybudowanych przez OTBS czy pomysłowi Karty Wielkiej Rodziny. W zarządzanych przez ostrołęcki samorząd szkołach żaden nauczyciel nie stracił pracy. A nasze dzieci uczą się w coraz lepszych warunkach.
Nie możemy wymagać od gmin i miast, by budowały fabryki, one od tego nie są. Ale możemy wymagać, by sprawując w naszym imieniu władzę były wrażliwe społecznie. By nie budowały tamy obojętności. I dlatego cieszę się, że w wielu miejscach Polski ta tama obojętności zaczyna pękać. Bo gdy pęknie, zaleje nas dobra powódź. Powódź ludzkiej wrażliwości.
Wojciech Dorobiński