
Drodzy Ministrowie! Ja przepraszam, że ośmielam się zakłócać Wasz spokój. Ktoś powie, że może zbyt bezpośrednie te wyznania, że może za szybko Państwa polubiłem. Nie przejmuję się tym, bo moja sympatia do Was nie zna granic. Ja Was wręcz kocham i nie potrafię z zachwytu i radości trzymać języka za zębami. Tak mi dobrze i wspaniale w moim kraju, że serce aż rwie się do Pań i Panów. Podejrzewam, że nie tylko moje, bo wielu obywateli jest zauroczonych Państwem. Ale na pewno nie tak bardzo jak ja.
Powiem Wam, najdrożsi Ministrowie, że dobrze mi się żyję – studiuję i wiem, że każde z Pań i Panów dołoży wszelkich starań, żebym mógł znaleźć pracę zaraz po zakończeniu edukacji. Dbacie przecież o każdego młodego człowieka w tym kraju, więc jestem pewny, że każde z Państwa zatroszczy się o los mój i moich koleżanek. Na troskę o los kolegów jeszcze trochę za wcześnie, bo przecież któryś z nich może jednak uświadomi sobie, że chciałby być koleżanką, więc szkoda byłoby, żeby dbać najpierw o kolegę, który może później stać się koleżanką – sami przecież wiecie, jak jest.
Jest wspaniale i wiem, że moja przyszłość jest w dobrych rękach. Moja rodzina też jest bardzo zadowolona kiedy widzi Państwa w telewizji – przyjemnie patrzeć na takich mądrych i uczciwych ludzi. Ostatnio niestety coraz mniej Państwa widać, bo ciągle o jakiejś Katarzynie W. mówią Ci wredni dziennikarze. Ja jednak nie daję za wygraną i ciągle czekam na informację, która pozwoli mi się nacieszyć widokiem np. Ministra Vincenta.
Jeśli chodzi o Vincenta, to ja Pana ubóstwiam – dobrze, ze zajął się Pan podwyżką VAT i innych podatków. Ogólnie to z Pana taki dobry, polski, swój chłop. Nasz prezydent z Ostrołęki to naprawdę nie wie jak się rządzi – ciągle nie zmienia stawek od tego i tamtego i ja się muszę wstydzić na salonach, że tak nisko, że brzydko. Pan, drogi Ministrze Vincencie, to ma jednak gest, troszczy się Pan o budżet mojej Ojczyzny i takich ludzi się powinno cenić – moja miłość do Pana wzrosła wprost proporcjonalnie do cen w sklepach. Lubię te cyferki, bo jak na nie patrzę, to od razu o Panu myślę – czyż to nie piękne?
Fajnie jest, bo mogę sobie dorobić trochę na boku jako student – sąsiadka przez te podwyżki musi trochę nadgodzin trzasnąć w weekendy i zazwyczaj pracuje w każdą sobotę i niedzielę. Niezamożna z niej kobieta, ale płaci mi za każdy dzień, kiedy zostawia pod moja opieką synka. Fajny gość z tego ośmiolatka. Podczas kiedy jego mama jest w pracy, my dużo rozmawiamy – ostatnio powiedział mi, że nigdy nie pozwoli swojej żonie jechać do USA, bo wstydziłby się, gdyby musiała z ubóstwa kraść futra. W sumie to mądrze prawi, bo lepiej żonę wcisnąć na dobrze premiowany stołek gdzieś w stolicy.
Ale gapa ze mnie – opowiadam tutaj o dorywczym studenckim biznesie, a nie pomyślałem, że zaraz namierzy mnie fiskus. Wierzę jednak, że Minister prędzej opodatkuje napiwki w barach niż sąsiedzką pomoc i uczynność. Ups… napiwki są już na celowniku. To ja lepiej zmienię temat, żeby Ministra nie drażnić.
Ogólnie to jestem z Państwa dumny. Nawet Rosjanie zauważyli, że są Państwo godni zaufania. A skoro już wspomniałem o sąsiadach, to koniecznie muszę dodać, że jestem dumny także z tego, że Minister Sikorski tak wspaniale radzi sobie w polityce międzynarodowej.
Kocham Państwa za to, jacy jesteście. Miło patrzy się na takich ludzi na poziomie, których słowa leją się na moje serduszko jak miód. Moja babcia też Was lubi, bo jak dostanie rentę, to sama nie wie na co ją wydać. Dobrze, że nie mieszka sama, bo mogłaby jej sodówka do głowy uderzyć z racji tej finansowej niezależności.
Ciężko mi się do tego przyznać drodzy Państwo ale muszę niestety już kończyć – pociąg z Ostrołęki do Warszawy raczej nie będzie na mnie czekał, bo ministrem niestety nie jestem. Szkoda byłoby gdybym spóźnił się na ten komfortowy, czysty i szybki środek podróży, tym bardziej, że może być to moja ostatnia podróż pociągiem w stronę Warszawy. Ale na ten temat więcej mogą Państwu powiedzieć mieszkańcy Małkini, Łap i Grabowa.
Artur Kozłowski
Elegancko ubrana, gorzka prawda …
dobre ha ha
Widzę że ten młodzieniec wyrasta na medialną gwiazdę ostrołęckiej prawicy 🙂 Czytam jego felietony i przyznaję, że chłopak ma głowę na karku.
Stylistycznie – dno. Tekst jest na poziomie ucznia gimnazjum, a nie studenta, wątek o kolegach, którzy mogą stwierdzić, że chcą być koleżankami zupełnie nie ma sensu i zawiera 4 powtórzenia w jednym zdaniu. Oprócz tego poruszone wiele wątków, które w żaden sposób nie są rozwinięte, jak np. wzmianka o Sikorskim. Na żadnym poważnym portalu taki artykuł nie miałby prawa się ukazać.
No i z samego rana w niedzielę palmową odezwały się kompleksy. Pomogło?
Sam/a jesteś stylistyczne dno. Od lat mamy problemem z pracą i z godnym życiem w kraju, a Ty zamiast solidaryzować się z narodem zwracasz uwagę na stylistykę i popierasz ten cały polityczny kabaret. Kpina jakaś.
To nie lekcja polskiego, coś się Panu pomyliło… Artykuł ironicznie ukazuje sytuację młodych ludzi w Polsce, krótko, zwięźle i na temat – wbrew pozorom wcale nie prosto. Rozumiem, że według Pana na „poważnych portalach” mogą znaleźć się tylko „poważne teksty”, a jeśli poważne, to zapewne krytykujące opozycję… któż poważny odważyłby się krytykować nasz obecny rząd?!
Niestety! Wygląda na to, że to nie jest „poważny portal”.:( Może niech Pan lepiej już nie czyta tutejszych felietonów/artykułów… jeszcze z Pana powaga ujdzie.
Autor tego artykułu posiada ogromne luki w wiedzy, nie tylko tej dotyczącej poprawnego posługiwania się polszczyzną i krótkimi formami dziennikarskimi, ale także tej dotyczącej polityki, wiedzy o świecie i kraju. Napisać o tym, że jest źle potrafi każdy – nie ma się czym zachwycać. Niestety, wielki pan działacz pomysłów na poprawę nie sugeruje, bo ich po prostu nie ma – polityków od krytykowania i „nicnierobienia” już mamy i to nawet w nadmiarze.
Trudno powiedzieć, czym dokładnie ten artykuł jest, ale z pewnością można stwierdzić, że wielką pomyłką. Szkoda, że właściciel tego portalu nie widzi, iż z pana Artura dziennikarza z pewnością nie zrobi – cóż, widocznie obaj panowie tkwią drętwo na tym samym niskim poziomie.
Przydałoby się jeszcze na koniec przypomnieć panu Arturowi, że umiejętność poprawnego posługiwania się językiem polskim to też ważny element patriotyzmu, a dziennikarstwo to nie rozmowa o polityce z sąsiadem zza płotu u siebie na wsi.
„Somebody” to chyba zdecydowanie nie po polsku. Ale przecież „napisać o tym, że jest źle, potrafi każdy”. No i ten słabo tłumiony pogardliwy ton, „wielki pan działacz”, „panowie tkwią drętwo na tym samym niskim poziomie”, „z sąsiadem zza płotu u siebie na wsi”. Życzę Kozłowskiemu, żeby w przyszłości miał wyłącznie takich oponentów jak „somebody”.
Nie chcieli go w radiu, nie chcieli go jako wodzireja na weselach, nie chcieli go tu, nie chcieli go tam… a gwiazdą być trzeba, to się wziął chłopak za politykę. Dużo krzyczy, na niczym się nie zna to się nadaje 🙂
Czy „kamionek” i „somebody” to ta sama osoba? Bo śmierdzi podobnie.
Wiele słyszałem w życiu na swój temat… ale to, że byłem, cyt. „wodzirejem na weselach”, to jest po prostu hit ostatnich miesięcy. 😀
Pozdrawiam.
Haa… a ja coś czuję, że o Panu Kozłowskim jeszcze usłyszymy.;) Psy szczekają – karawana jedzie dalej. Kozłowski się nie zna… nie musi! Przecież Somebody zna się na wszystkim. Kamionek pewnie w przyszłości napisze jego biografie, bo zna takie szczegóły, o których nie tylko nikt nie wie, ale również sam główny bohater nie ma o nich pojęcia…
Można pluć zazdrością, ale niektórzy ludzie są odporni na ten jad…;))