
W ostatnim czasie, w niektórych ostrołęckich mediach, pojawiają co chwila informacje szkalujące Żołnierzy Wyklętych. Polaków, którzy chwycili za broń, bo nie godzili się na zdeptanie idei i wartości, w których byli wychowani, i w które głęboko wierzyli.
Są to próby oparte o komunistyczną szkołę propagandy, polegającą na swobodnym manipulowaniu informacjami na potrzebę chwili, bez podawania bliższych danych i okoliczności opisywanych wydarzeń. Takim przykładem jest często przywoływana postać majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”.
Jakiś czas temu, jak zawsze anonimowo [może Krzyś, Tadzio, Maciuś albo Andrzej], ktoś przywołał po raz kolejny kontrowersje związane z „Łupaszką”, przedstawiając bez podania jakiejkolwiek informacji o okolicznościach śmierci, nazwiska 27 osób będących ofiarami – jak można się domyślać – zbrodniczej działalności Zygmunta Szendzielarza.
Pozwolę więc sobie na przypomnienie tych wydarzeń, skupiając się tylko na krótkim streszczeniu samych okoliczności rzekomej zbrodni, tak aby Czytelnik analizując tę historię, mógł mieć chociaż szansę na interpretację zdarzenia, a może też poszukał głębiej informacji i poszerzył wiedzę na ten temat.
Opisywane ofiary – łącznie 27 osób – były mieszkańcami wsi Dubinki na Litwie, a całość wydarzeń miała miejsca podczas okupacji niemieckiej. Wszystko zaczęło się 20 czerwca 1944 r. Tego dnia w majątku Glinciszki współpracujący z Niemcami 258 Batalion Policji Litewskiej dowodzony przez por. Polekauskasa zamordował 39 bezbronnych osób narodowości polskiej, w tym dzieci i kobiety. Zamordowane zostały dwie ciężarne kobiety, które znaleziono z rozprutymi brzuchami. Tam też zabity został ojciec naszego słynnego olimpijczyka – Władysława Komara.
Zaalarmowane oddziały 5 Wileńskiej Brygady AK, dowodzone przez Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”, dotarły do wioski w godzinach popołudniowych. Widok, który zastali niewątpliwie mógł wyzwolić pragnienie odwetu. Informacja o masakrze dotarła także do Komendy Okręgu AK, która podjęła decyzję o przeprowadzeniu akcji odwetowej. Ppłk Aleksander Krzyżanowski „Wilk” wydał w tej sprawie obwieszczenie w którym czytamy: „[…] Wobec tej niesłychanej i ohydnej zbrodni i wobec tego, że ostrzeżenie moje nie poskutkowało, poleciłem podległym mi oddziałom Armii Krajowej wykonanie odwetu na oddziałach litewskich. Ponadto komunikuję, że moralni sprawcy mordu będą ukarani na mocy wyroku Sądu specjalnego”.
23 czerwca 1944 r. [nie ma zgodności co do daty, wg. niektórych historyków było to wieczorem 20 czerwca] dwa szwadrony z 5 Wileńskiej Brygady AK dowodzone przez por. Wiktora Wiącka „Rakoczego” dokonały ataku na wieś Dubinki, gdzie mieszkała część policjantów litewskich, którzy brali udział w mordzie w Glinciszkach. Ze względu na jej mieszkańców była to wioska przygotowana do samoobrony, posiadająca dodatkowe umocnienia w postaci bunkra. Doszło do wymiany ognia włącznie z użyciem granatów. Policjanci ostrzeliwali się również z prywatnych domostw. Do strat w ludności cywilnej niewątpliwie doszło. Ale był to skutek walk, a nie egzekucja czy bestialstwo, jak w przypadku Glinciszek. Należy też zaznaczyć, że rozkaz odwetu nie dotyczył ludności cywilnej, a mjr Szendzielarz wbrew powszechnej opinii wywodzącej się z komunistycznej propagandy nie podjął samowolnej decyzji. Gdyby to zrobił, niewątpliwie spotkały by go sankcje ze strony Komendy Okręgu, a takie nie miały miejsca. Nie wiemy też, czy uczestniczył bezpośrednio w akcji, ale bez wątpienia nie wydał rozkazu o odwecie na ludności cywilnej. Podobnych wydarzeń nie odnotowano wcześniej, jak też i w późniejszym czasie. Również fakt, iż ofiarami cywilnymi w Dubinkach byli też Polacy, wskazuje bardziej na działania niezamierzone niż celowe.
Dziś ta akcja z łatwością przez wielu jest potępiana. Jednak należy pamiętać, że oddziały litewskie są odpowiedzialne za zbrodnie na co najmniej kilkudziesięciu tysiącach osób narodowości żydowskiej i polskiej. Akcja ta zahamowała jakiekolwiek wystąpienia formacji litewskich przeciw Polakom. Warto dodać, że akcje odwetowe na większą skalę za zgodą Komendy AK miały również miejsce na Zamojszczyźnie, gdzie w odpowiedzi na zbrodnię dokonywaną przez Niemców, żołnierze Armii Krajowej atakowali kolonistów niemieckich. To jednak nie budzi kontrowersji i jest w pełni zrozumiałe. Natomiast brak natychmiastowej reakcji wobec działań nacjonalistów ukraińskich skończył się rzezią, według niektórych szacunków, ponad 100 tys. Polaków.
Komuniści, nie mogąc sobie poradzić z legendą i czcią jaką otaczany był major Zygmunt Szendzielarz, nie mogąc oskarżyć go o inne zbrodnie ani przykleić mu łatki faszysty, oskarżyli go o rzekomą zbrodnię w Dubinkach. O zbrodnię, której nie można było zweryfikować. Jednak największym świadectwem prawdy o Zygmuncie Szendzielarzu jest pamięć o nim, która przetrwała wśród ludzi. Pamięć o jego bohaterstwie, o jego niezłomności i o jego wielkim umiłowaniu Ojczyzny. I szkoda tylko, że dziś zamiast godnie Go uhonorować, musimy ciągle prawdę o Nim przypominać i odpowiadać na nieustanne oszczerstwa.
Jacek Karczewski, historyk, prezes Stowarzyszenia Historii Ziemi Ostrołęckiej im. kpt. Aleksandra Bednarczyka „Adama”
Kłamstwo. Atak na Dubinki był dokonany z zaskoczenia i policjanci litewscy nie zdążyli zorganizować obrony. Po zabiciu litewskich policjantów oddział Łupaszki wziął się do mordowania ludności cywilnej. Był to incydent w historii AK bezprecedensowy, a towarzysze broni nazwali Łupaszkę „zbrodniarzem”. Mało tego, było to złamanie rozkazu dowódcy okręgu wileńskiego, który zabraniał stosowania samosądów. Pisze o tym Korab-Żebryk w Białej Księdze w obronie AK na Wileńszczyźnie.
Panie Jacku drogi, niech pan tak nie narzeka, bo z tego co pamiętam to właśnie za komuny bawił się Pan najlepiej. Działo się!
Korab-Żebryk był agentem NKWD. Powoływanie się na niego to trochę śliska sprawa. Nie dość, że zdrajca to jeszcze członek najbardziej zbrodniczej organizacji w histori ludzkości.